Skip to main content
search
0

targowanie

Jak nie przepłacić w Egipcie, Maroko i krajach arabskich? Jak się targować umiejętnie? Znane ze swojej specyfiki arabskie bazary wyróżniają się brakiem cen na produktach, sprytnymi sprzedawcami i ich podchwytliwymi sztuczkami. Aby nie przepłacać kilkukrotnie warto dowiedzieć się o podstawowych zasadach, które rządzą tym mamiącym umysł biznesem.

Spacerujesz sobie po gwarnym, tłocznym i kolorowym bazarze. Co kilka kroków spostrzegasz przedmioty, które ukradkiem przyciągają twoją uwagę. Obok okrzyków w nieznajomym ci języku, dźwięku dłubania w kamiennych tablicach i odgłosów z głębi metalurgicznych warsztatów słyszysz co chwile wypowiadane przez życzliwie uśmiechającego się do ciebie sprzedawcy „Myy friend, come see my shop!”. Odmawiasz raz za razem, po czasie zaczynasz być tym zmęczony, ale tak czy tak nadchodzi w końcu moment, w którym decydujesz się na zajrzenie do jednego ze sklepików. Cała uwaga sprzedawcy jest teraz skupiona na tobie. Zaczynasz rozglądać się po regałach. Wiele przedmiotów nie chciałbyś mieć nawet za darmo, ale jest też sporo tych, którymi od razu jesteś zainteresowany. Chociaż czytałeś w przewodniku o tym, że nie ma tutaj oficjalnych cen, nie jesteś przygotowany na taką sytuację. O tym, ile za daną rzecz zapłacisz zadecydują twój spryt i umiejętności targowania się.

Co zrobić, aby uzyskać dobrą cenę?

1. Nie daj się omamić, sprzedawcy to świetni aktorzy. Będą grzeczni i uprzejmi, stworzą wokół siebie atmosferę totalnego zaufania. W Maroko niektórzy zapraszają nawet na herbatkę. Jeśli wypijesz to sam zbudujesz w sobie poczucie kupienia czegoś. „Wypiłem herbatkę, zostałem ugoszczony, aaa no to coś WYPADAŁOBY kupić”. Nie, nie, nie. Nigdy nie czuj się zobowiązany do kupowania czegokolwiek i pamiętaj, że maniery sprzedawcy są nastawione tylko i wyłącznie na to, abyś coś nabył, a nie żebyś go polubił. Może się wydawać, że tak nie jest, ale oni(sprzedawcy) przerabiają te schematy po kilkadziesiąt razy dziennie. Wszystko jest grą pozorów.

2. Bądź stanowczy, ale na spokojnie. Targując się bądź zdecydowany, ale nie jak kapral wydający kolejne rozkazy. To ma być spokojna stanowczość.

3. Powodem do obniżenia ceny może być wyszukana wada przedmiotu. Zarysowanie, zadraśnięcie, wyblakły kolor, słaby materiał, cokolwiek. Powołując się na wadę przedmiotu sprzedawca musi zejść z ceny.

4. Niektóre przedmioty są na prawdę bardzo tanie, choć wydaje się, że ich wartość jest wyższa. Warto być upartym. Jeśli sprzedawca nie przystanie na podawane warunki to trudno. Kilka straganów dalej z pewnością znajdziesz bardzo podobne rzeczy i tam można próbować kupić za 5 zł więcej.
Przykładowo: Chcemy kupić bębenek. Oferujemy 20zł. Twardo stoimy przy naszej cenie, ale sprzedawca się nie zgadza. Idziemy do następnego stoiska z bębenkami. Oferujemy 25zł. Także odmowa. Odwiedzamy kolejny muzyczny. Nasza cena to 30zł. Po negocjacjach sprzedawca zgadza się na tą cenę. Już wiemy, że prawdziwa cena bębenka to 30zł.

W ten sposób można wybadać ile dana rzecz jest warta w rzeczywistości.

5. Jeśli chcesz sprawdzić czy w ogóle istnieje możliwość kupienia danej rzeczy za twoją cenę powiedź, że to już koniec i wyjdź paradnie ze sklepu. Jeśli ostatnia cena, którą podałeś nie jest niższa od rzeczywistej wartości przedmiotu sprzedawca wybiegnie za tobą i przystanie na twoje warunki.

6. Można też powiedzieć, że taki sam przedmiot oglądałeś 3 stragany dalej i tam sprzedawca godził się na taką cenę!

Czego nie robić podczas targowania?

1. Nie oburzać się i nie denerwować. Jeśli nie kupimy tu, to kupimy 3 stragany dalej.

2. Nie rezygnować z własnej, ustalonej kwoty, jaką chcemy przeznaczyć na przedmiot.

3. Nigdy nie zgadzaj się na pierwszą cenę. Chyba, że jest ona wywieszona.

4. Jeśli już się targujesz to po to, żeby kupić dany przedmiot. Nigdy nie dopuść do sytuacji, w której sprzedawca zgadza się na twoją cenę, a ty nagle rezygnujesz z zakupu przedmiotu. Tak się nie robi.

5. Czasem nie warto podawać zbyt niskiej ceny żeby nie obrazić sprzedającego.

Na co uważać przy targowaniu się?

1. Nie dać się nabrać na bajki o przedmiocie jakie będzie opowiadał sprzedawca. Przykładowo ci spryciarze często pomalowany na czarno gips przedstawiają jako bazalt, a maski z pospolitego drewna reklamują jako hebanowe.

2. Im większe i popularniejsze miasto, tym ceny wyższe i naciąganie bardziej natarczywe. Często dużo lepsze jakościowo produkty, a już na pewno tańsze, kupić można w małopopularnych miejscowościach.

3. Wystarczy, że na coś popatrzysz, a sprzedawca od razu uzna, że chcesz to kupić. Zrozum to. Tak działa bazarowy marketing.

4. Nie ma żadnego przelicznika typu: jeśli sprzedawca poda jakąś cenę to prawdziwa wartość przedmiotu to 50%. Liczy się intuicja i własne przekonanie o tym, ile chcemy za coś zapłacić.

Pamiętaj, że to gra, oni wcale nie chcą być naszymi przyjaciółmi. Chcą tylko naszej kasy. Nie wolno dawać nabierać się na żadne „I love you”, jak często robią to polskie dziewczęta wyjeżdżające do egipskich kurortów. Potem ich polscy chłopcy dziwią się, że mają czarne dzieci, a ty dziwisz się, że zapłaciłeś za gumkę do włosów 30złotych. Targowanie można albo przegrać albo zremisować.

Masz w zanadrzu skuteczny sposób na targowanie się? A może jakąś specjalną przygodę związaną z targowaniem ? Okienko poniżej służy do tego, abyś się tym z nami  podzielił! Mamy nadzieję, że pomogliśmy dowiedzieć się jak się targować.

Przy okazji wrzucam kilka zdjęć ze straganów, żeby pomóc odnaleźć się w bazarowym klimacie.

Maroko bazar

Targ Maroko

Kupowanie zakupy

jak sie targować

 

Dołącz do dyskusji! 12 komentarzy

  • Agnieszka pisze:

    W Chinach nawet w znanych sklepach sieciowych (np. odzieżowych – H&M) w centrum Pekinu można się targować – pomimo, iż na ubraniach są metki. 😉

  • Aga pisze:

    A co powiecie na temat targowania się na europejskich bazarach? Np w Hiszpanii. Skoro jest wywieszona cena to warto w ogóle zaczynać rozmowę? Mówię oczywiście o sytuacji, kiedy u jednego sprzedawcy robimy większe zakupy

    • Bartek Szaro pisze:

      Jak najbardziej trzeba próbować się targować. Cena ceną, ale nigdzie nie jest napisane, że sprzedawca nie sprzeda tego za kilka euro mniej. Nawet jeśli się nie uda to przecież nic nie tracimy. A robienie większych zakupów, jak wiadomo, tylko sprzyja możliwości otrzymania rabatu 🙂

  • Marek pisze:

    A ja jak mam kupić coś drogiego w Polsce – zawsze się targuję. Rekord mojego ojca – w Media Markt kupował telewizor. Znalazł nowość za 12999 zł. Podszedł do sprzedawcy i powiedział że weźmie go za gotówkę ale za 9000. Tamten powiedział, że musi sie skonsultować z kierownikiem. Po chwili wrocił i powiedział – zgoda.

  • Jarek Wilczewski pisze:

    Często latam do Chin – miejscowość Shenzhen koło Hong Kongu
    jest tam bardzo wielkie targowisko kilkupiętrowa Hala w dzielnicy LOHU obok hotelu Shangri la. Bardzo dziwne że w Hong Hongu każdy mówi po angielsku, a 50 km dalej w Shenzhen już nikt…poza…. Sprzedawcami w LOHU każdy każdy  namawia aby coś kupić.  
    DO brzegu jak to mówią. 😉

    każdą cene należy podzielić przez 4 lub 6 i stać twardo przy swoim, twierdzić że byłem tu już poprzednio i latam dwa razy do roku i znam ceny. można kupić dosłownie wszystko WSZYSTKO, oczywiście idealne podróbki, jednak trzeba sobie wyszkolić oko by rozpoznać zegarek który podziała dwa lata od tego który następnego dnia będzie się o godzinę na dobę spóźniał.

    najlepsze jest to że rdzenni mieszkańcy nie maja pojęcia że mozna tak ceny zbijać i jak ich zabrałem do Lohu to mieli niesamowitą zabawę i ubaw jak targowałem się

  • Sjostra pisze:

    Kiedyś w Egipcie w Luxorze ostro targowałam sie o 3 kawy. Głupstwo, ale skoro kupuję aż 3 filiżanki, to chce taniej. Po wypiciu kawy i podniesieniu sie do stolika przybiegł do mnie właściciel, uściskał mi dłoń i powiedział, że wspaniale sie targowałam;) Co kraj to obyczaj. Pozdrawiam i gratuluję wygranej. Agnieszka 

  • Spam pisze:

    Ostatnio podczas paromiesięcznej podróży zauważyłem pewną prawidłowość. Kiedy na początku chodziłem ubrany w ciuchy, które ze sobą przywiozłem oczywiście przy kupowaniu czegokolwiek dostawałem na „dzień dobry” mocno zawyżone ceny. Kiedy po jakimś czasie moje ubrania i obuwie się zużyły i chodziłem w lokalnie kupionych i już trochę zużytych rzeczach, nie próbowano mi już wciskać cen z kosmosu a raczej ceny do lekkiej korekty. Myślę że sprzedający bez problemu rozpoznają świeżych turystów nie tylko po opaleniźnie, ale też po ubraniu czy znajomości parunastu lokalnych słówek (których warto jak najszybciej się nauczyć). Warto więc upodabniać się trochę do lokalesów a nie wyglądać jak turysta-skarbonka (nowe markowe kolorowe ciuchy, sprzęt foto, mp3 itp.). Myślę że wtedy możemy dostać lepsze ceny, lub przynajmniej mniej będą nas chcieli naciągnąć 😉
    Pozdrówka dla wszystkich backpackersów.

  • wert pisze:

    Nawet gdy cena jest wywieszona nie zaszkodzi sie spytac o znizke. Czasem argumentem jest ze placi sie gotowka a nie karta (bez ksiegowania sprzedawca nie placi bankowi prowizji i podatku wiec moze sie z nami „podzielic” VATem). Trzeba zdawac sobie sprawe, ze to sprzedawcy bardziej zalezy na sprzedaniu czegos niz nam na kupieniu. Wchodzac do sklepu nie wolno od razu zwracac uwagi na rzecz, ktora nas interesuje. Trzeba zachowac zimna krew nawet jesli wydaje nam sie ze to interes zycia. Najlepiej rozejrzec sie i pytaac o rzeczy, ktore nas wogole nie interesuja a dopiero za trzecim czy czwartym przedmiotem spytac znudzonym juz glosem o to co nas interesuje rzeczywiscie. Jesli sprzedawca zorientuje sie na czym nam zalezy to jestesmy „zgubieni”. Negocjowac nalezy ceny kilku rzeczy na raz ale mozna wybrac jedna w cenie, ktora nam odpowiada. Czasem jeszcze przed placeniem spytajcie czy nie ma jakiegos prezentu za to, ze kupiliscie (sprzedawcy czesto maja drobne upominki na takie okazje). Bardzo fajne sa odgrywane przez sprzedawcow sceny, kiedy prawie „chlastaja” sie nozem, wyrywaja wlosy z rozpaczy czy wyciagaja jakies papiery aby odowodnic nam, ze kupujemy ponizej kosztow. W jednym z miast chinskich kupowalem polo z logo znanej marki samochodow. Cena wysciowa byla 120 yuanow za szt. Zszedlem z cena do 60 yuanow za 2 szt i myslalem ze nie da rady wiecej ale dalo! Sprzedawca dogonil mnie po 50 metrach i sprzedal za 50 dwie szt. Ktos powie, ze na pewno i tak zarobil. Moze i prawda ale 50 mtrow mu zajelo zanim doszedl do wniosku, ze lepiej zarobic nawet grosze niz nic a ja bylem zadowolony.  

  • Klam pisze:

     Łukasz, prawdopodobnie twój znajomy dostał 40-50% prowizje za to ze was przyprowadził do tego hotelu. Takie są stawki za gotowego klienta. Wiec raczej nie warto korzystać z pomocy , bo wtedy sprzedawca musi uwzględnić prowizję dla przyjaciela w cenie. Chyba że sami nie możemy nic znaleźć.  

  • Adri pisze:

    Twoje wskazówki można odnieść nie tylko do krajów arabskich, ale do całego świata, gdzie targowanie jest na porządku dziennym. W Meksyku nawet jak jest nalepiona cena, zawsze warto pytać o obniżkę. Początkowo słabo mi to wychodziło, bo głupio mi było się targować jak i tak cena była śmiesznie niska, ale powoli dochodzę do wprawy! Pozdrawiam

  • Łukasz pisze:

    No dobra, to jeszcze jeden sposób. Możliwy chyba tylko w jednym kraju. Jadąc pociągiem do pakistańskiego Lahore poznaliśmy mieszkańca miasta. Nie mógł zaprosić nas do domu, ale zaoferował pomoc przy znalezieniu noclegu. Baliśmy się trochę, gdyż hotele wokół dworca w tym mieście mają fatalną opinię. Mężczyzna wziął dla nas rikszę, podjechał do hotelu w jakiejś bocznej uliczce i sam zaczął targować się DLA NAS. Był w tym niezły 🙂 Czy coś podobnego zdarzyłoby się w Maroko lub Egipcie?

    Przed hotelem ustaliliśmy, że celujemy w cenę 800 rupii. Właściciel zawołał z początku 1200, ostatecznie zeszło do 900. Na pożegnanie nasz znajomy życzył nam dobrej nocy i upewniwszy się, że niczego nam nie trzeba odjechał. Za rikszę i energiczne targowanie nie zapłaciliśmy ani grosza 🙂

    • Bartek Szaro pisze:

      O, miło Cię tu widzieć. Czytam regularnie wieści z Shangri-La 🙂

      Zgadzam się w 100%, 'tubylcy’ (to słowo zawsze, choć niesłusznie, kojarzy mi się z prymitywizmem) też pomagają zbić ceny. Zdarzało się, że byliśmy pod 'protektoratem’ bardzo opiekuńczych ludzi, którzy pomogli wynegocjować lepsze ceny czy też stawiali nam posiłki. Myślę, że takie rzeczy dzieją się wszędzie, niezależnie czy to Pakistan czy Egipt, bo wszędzie można spotkać przychylnych podróżnym ludzi.

      Będąc w Maroko jeden kolega kupił sobie koszulkę piłkarza ich reprezentacji. Wtedy już nie było mowy o kupieniu czegokolwiek bez odpowiedniej zniżki 🙂

Miejsce na Twój komentarz

*