Autor:
Marta Mróz
Miejsce:
Maroko: Agadir-Marrakesz-Toubkal-Marrakesz-Ouarzazate-Boumalne Dades- Merzouga-Fez-Meknes-Marrakesz-Essaouira
Czas podróży:
18 dni (w tym 15 w Maroko)
Ilość pokonanych Km:
2500
Ilość Osób:
4
Noclegi:
- Riad- najdroższe noclegi w Maroko, bardzo dobry standard, mieliśmy szczęście i wytargowaliśmy zamiast 25 euro od osoby- 5.
- Schronisko w górach (9 euro)
- Hotele o przystępnej cenie (czytaj ok. 4-5 euro), nie są porywające, najgorsze (pod względem jakość-cena) spotkaliśmy w Meknes. Czasami można rozbić się namiotem na dachu albo wystawione są łóżka. Prysznice zazwyczaj są płatne.
- Namiot na pustyni i nad morzem.
- Dworzec- w największych miastach znajdują się nowoczesne dworce kolejowe, gdzie można do rana przenocować.
- Lotnisko Berlin.
Koszty na osobę zł:
- przelot- 400 zł, easyJet z Berlin Schoenefeld :bilety zarezerwowane z pół rocznym wyprzedzeniem, przed wyjazdem osiągają cenę ok 700-800 zł; można nocować na lotnisku.
- przejazdy na lotnisko w Berlinie- 40 zł, Polski bus.
- noclegi- 200 zł
- transport- 300 zł
- wypożyczenie sprzętu w góry (3 dni)- raki + kijki 25 zł
- souveniry- 150 zł (w Maroko jest bardzo dużo przepięknego rękodzieła, więc uważaj może kusić 😉 ).
- jedzenie- ok 150 zł – opłaca się jeść na mieście, w medinie często jest taniej niż w supermarkecie.(przykładowe ceny: sok pomarańczowy 1,5 zł, okrągły chleb 0,5-1 zł, woda 2,5 zł, duży dżem 4 zł, serki topione 4 zł, jedzenie w „budach”: harira (zupa) 2 zł, tortilla 3zł)
RAZEM= 1300-1400 zł
Środki transportu:
samochód, na piechotę, kolej
Wskazówki dotyczące odwiedzonego kraju:
- Pieniądze wymień na miejscu (zazwyczaj na lotniskach i hotelach jest gorszy przelicznik), nie ma problemu z bankomatami.
- Warto znać francuski (jest to drugi urzędowy język). Marokańczycy często znają po kilka języków ale są miejsca gdzie bez znajomości francuskiego zostaje tylko język ciała.
- Turystki podróżujące bez męskiego towarzystwa mogą być zaczepiane.
- Uzbrój się w cierpliwość- Jeżeli sprzedawca biletów mówi, że autobus jedzie 3 godziny śmiało możesz liczyć, że dojedziesz za 5. Autobus jest jak duża kolektywna taksówka (może zatrzymywać się co 100 m bo komuś nie chce się podejść).
- Pogłoski o skorpionach i pająkach należy wziąć w nawias, owszem- żyją w Maroko- ale raczej masz małe szanse na spotkanie z nimi.
- Żeby wejść na Toubkal nie potrzebujesz przewodnika. Trasa nie jest oznaczona ale można rozpoznać którędy prowadzi droga.
- Wiele ulic, czy ciekawych miejsc jest nie oznaczona. Daje to pole do popisu dla lokalnych „przewodników”, którzy za wszelką cenę będą próbowali wmówić wam, że sami gdzieś nie dojdziecie.
- Na nagabywania sprzedawców zamiast – no thank you- lepiej odpowiedzieć- mayby later – to jak forma grzecznościowa.
- Marokańczycy mają duże rodziny i wielu znajomych, kiedy poznasz jakiegoś z pewnością pomoże Ci z noclegiem na drugim końcu kraju, u jakiegoś kuzyna lub wyprawą na pustynię.
- Zabierz ze sobą rzeczy na wymianę (ubrania, buty, breloczki itp.). Pozbędziesz się niepotrzebnych rzeczy w zamian za pamiątki stamtąd.
- Marokańczycy nie piją alkoholu (ale tylko tam gdzie Allah nie patrzy).
Wskazówki dotyczące obniżenia kosztów podróży:
- Targuj się! W większości miejsc nie ma ustalonych cen i możesz być pewien, że im bardziej wyglądasz na zamożnego niemieckiego (a nie daj boże amerykańskiego) turystę tym cena będzie wyższa. Dzięki talentowi do negocjacji możesz obniżyć cenę początkową nawet o 50-70 % ale pamiętaj, może wymagać to czasu i wypicia niejednej berber whiskey.
- Podróżuj lokalnymi autobusami. Maroko ma bardzo dobrze rozwiniętą sieć transportu autobusowego. Jeśli zależy Ci na wygodzie, w miarę punktualności i towarzystwie turystów skorzystaj z Supraturs. Proponuję jednak wybrać tańszą opcję-lokalne autobusy, gdzie będzie można wraz z tubylcami przemierzać kraj. Spodziewaj się przemarszu żebraków na postojach, przyjazdu dwie godziny po planowanym czasie i wielu niespodziewanych atrakcji. Koleje są drogie i tylko na północy kraju.
- Uważaj na „pomocników”. Każda restauracja, taksówka czy autobus ma kilku naganiaczy, którzy będą walczyć o Ciebie jak lew, często ogłupiając kłamstewkami. Dlatego na dworcu lepiej samemu rozejrzeć się (zajść od tyłu, do miejsca odjazdu i pytać kierowców) niż wpaść pod skrzydła jednego z nich i skończyć w taksówce „bo ostatni autobus odjechał godzinę temu”. Za każdą pomoc naganiacz będzie oczekiwał zapłaty.
- Jeśli podróżujesz taksówką wybieraj collective taxi. W Maroko płacisz za miejsce w aucie, także to nie zajęte. Dlatego warto poczekać albo znaleźć ludzi do kompletu.
- Jeśli podróżujesz po wybrzeżu możesz spokojnie rozbić się na plaż, prawdopodobnie rano obudzi Cię -bonjour- wypasacza kóz.
- Nocleg w domu autochtona. Gościnność Marokańczyków nie jest blefem, musisz po prostu zboczyć z utartych szlaków turystycznych, a sami Cię odnajdą i zaproszą do siebie.
- Couchserfing- W Maroko jest wielu użytkowników tego portalu. To możliwość darmowego noclegu i poznania wspaniałych ludzi.
- Stołuj się w miejscach dla „lokalsów”. Są to budy, gdzie sanepid dostałby zawału ale jedzenie jest pyszne i sumy śmieszne.
- Kupuj i śpij w medynie.
Opis:
Umówiliśmy się-24.04 plac Dżemaa el-Fna, czekajcie do skutku!- Godzina 22, dziewczyny zrezygnowane chcą iść- może minęliśmy się? Przyleciały w południe z Hiszpanii, co kwadrans sprawdzają w umówionym miejscu czy już jesteśmy. Łapiemy je w ostatniej chwili, mocno spóźnieni, kierowca autobusu zrobił godzinną przerwę na mecz i posiłek. Już wiemy, że w tym szalonym kraju czas płynie inaczej.
Marrakesz jest głośny, trochę psychodeliczny. Od rana słychać hipnotyzujące piszczałki zaklinaczy, bębny, trąbienie klaksonów. Nocą plac zapełnia się , tętni życiem- niezwykły widok. Warto pobyć tu chwilę, obejrzeć ogrody, powłóczyć się po medynie, jednak nie za długo. To miejsce pełne turystów i ludzi, którzy chcą na nich zarobić.
20.04- Hej czy mój tata mógłby wysłać do Ciebie paczkę? Potrzebuję butów trekingowych a nie mam tutaj w Hiszpanii- Paczka doszła ale z butami na motocykl…To niepozorne wydarzenie miało zwiastować w jakim charakterze upłynie nam wyprawa na Jebel Toubkal.
Temperatura rano – 21, silny wiatr, śnieg. Z powodu kiepskiej pogody, niektórzy rezygnują. Kiedy w południe przejaśnia się ruszamy uzbrojeni w skarpetki zamiast rękawiczek, szalik z koszulki, zepsute raki i po jednym kijku. Zdobyliśmy szczyt, jednak prawdziwe wyzwanie dopiero przede mną- zejście z zaćmą śnieżną z góry.
3 maja studenci mają wolne, wielu z nich przyszło nad rzekę. Ahmed, student filozofii arabskiej oprowadza nas po dolinie Daades. Chodzi bardzo szybko-w japonkach, po stromych zboczach kanionu- mówi że w dzieciństwie biegali tu boso. Pomarańczowe pasma kanionu przecinane są autostradami zieleni.
Siedzi po turecku i odpala jednego papierosa od drugiego, to dlatego, że dawniej palił 5 gram haszyszu dziennie- wyznaje. Nasz przewodnik po pustynni ma twarz wesołego buddy i oczy jak szparki. Czujemy się jak typowi turyści, na wielbłądach, w turbanie ale pustynia jest przepiękna. Urzeka nas spokój, księżyc jak reflektor i bieg z najwyższej wydmy, kiedy miękko opada się w dół.
[fb-like]